Moim zdaniem film jest kompletnie nieudanym sequelem pierwszej części "Jokera". Wszystko, co było wzruszające, ciekawe i wstrząsające w części pierwszej zostało całkowicie zaprzepaszczone w drugiej. Potencjał postaci Arthura/Jokera został zmarnowany, a Lady Gaga jako Harley Quinn w ogóle na nic się nie zdała - nic nie wniosła do fabuły filmu ani do portretu głównego bohatera. Pierwszy film był o trudnym, chorym człowieku, o jego opuszczeniu i tragedii, które doprowadziły go ostatecznie do psychozy i upadku. Drugi zaś zrobił z tych poruszających tematów totalną farsę. Fabuła była grubymi nićmi szyta i miałam wrażenie, że twórcy nie mieli pomysłu, jak połączyć ze sobą wątki i jak ostatecznie zakończyć historie bohaterów. Wstawki muzyczne w większości nic nie wnosiły do fabuły filmu, a w całej akcji nie było nawet nad czym się wzruszyć czy poważnie zamyślić. No chyba że nad tym, dlaczego to jest tak bardzo bezsensowne.
Mocne 1/10.