Nakarmiłam się estetycznie. Sztuczne dialogi, teatralność, której nie lubię w filmie. Myślę, że genialny, gorący i hiszpański Almodovar nie udźwignął pracy w języku angielskim. To nie jego żywioł.
Ten film przypomina mi sztucznie nadmuchany fragment - fantastycznego tak czy owak - LISBON STORY, w którym Wenders osobiście peroruje na temat kina - może i mądrze, ale dla mnie to nieporozumienie w takim filmie. Przerost treści nad formą, na szczęście tylko fragmentarycznie. Za to tu ta plaga dotknęła cały film. Tylko wnętrza, dom i przyroda cudne. No i hiszpańska hacjenda Casa Szoke - jak napisała Barbara Ruppel w arcjtecturadigest.pl - cicha bohaterka filmu. Daję tylko dwie gwiazdki z pięciu 🤩