Wybrałem się na niego z nadzieją na fajną zabawę. Niestety zawiodłem się na całej linii. Kogoś za bardzo poniosło po zbyt wielkiej dawce LSD chyba. Na początku miały potencjał i próbował przemycić przemyślenia na temat przemijania. Tym bardziej że twarzy użyczyła mu Demi. Ale dość szybko okazał się bzdurnym obrazem na narkotykowym haju. Splot kolorowych wypocin grafików ze strażackim popisem podlewania wszystkiego hektolitrami krwi... Bezsensowne, dobitne i zbyt dokładnie ukazanie przemocy i przerysowanego ludzkiego zaklamania, zawiści i egoizmu. Dziwi mnie to, że ona się pod tym podpisała. Jej wybór. Ja o tym filmie chcę jak najszybciej zapomnieć, ale chyba to tylko pobożne życzenie.