Warstwa muzyczna: W moim odczuciu album zawiera 3 bardzo dobre utwory, pierwszy i dwa ostatnie. Z czego ostatni jest krokiem do przodu w stosunku do dotychczasowych dokonań D. Davanagh. Zawiera środki wyrazu wcześniej niespotykane w jego twórczości. Kilka pozostałych utworów jest dobrych, nie ma tu utworu, który określiłbym jako słaby. Niemniej... pytanie czy te utwory przetrwają próbę czasu, czy słuchacze będą do nich wracać? Mam wątpliwości. Sądzę, że tym co byłoby najlepsze dla przyszłości Weather Systems byłoby pójście do przodu i odcięcie od schematów wypracowanych w Anathema. Bez Vincenta, czy Lee zawsze będziemy czuć niedosyt, tak jak w utworach, które miały się znaleźć na kolejnej płycie a trafiły na ten album. Lokale na albumie są ok ale brakuje im charakteru, który miały głosy Vincenta i Lee.
Warstwa graficzna/nośnik: Jestem rozczarowany jakością wydania CD i LP. Jest to bardzo biedne wydanie, słabe grafiki (poza frontem okładki). W czasach gdy nawet małe zespoły stać na to dać odbiorcom dobrej jakości opakowanie, druk, papier itd. To co otrzymuje rozczarowuje. Wideo ilustrujące single w warstwie wizualnej są wręcz infantylne czy kiczowate.
Dysonans: mam dysonans w odbiorze tego albumu. Mamy tu dobrą muzykę, chwilami bardzo dobrą, jak zwykle bazującą na emocjach. Z drugiej strony mamy niejasności. Na nagranie albumu organizowano zbiurkę z informacją, że każdy darczyńca zostanie wymieniony we wkładce. Pieniądze zostały zebrane, album nagrany. I nikt już nie pamięta o tym, we wkładce nie ma informacji i podziękowań dla tych, którzy wpłacili pieniądze. Nie ma też informacji o tym czemu tego nie ma. To rodzi olbrzymi niesmak który poddaje w fałsz szczerość emocjonalnego ładunku albumu.